Szaman
Dołączył: 09 Gru 2005
Posty: 10
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Gdynia
|
Wysłany: Śro 23:11, 28 Mar 2007 Temat postu: OLA |
|
|
Ola
Wiosełka, miejscowość na wyspie Wolin, wyspie, która dla nas, mieszczuchów z Krakowa, jest oazą wyciszenia. Panuje tu nastrój pozbawiony jeszcze wielkomiejskiego zgiełku, pośpiechu, nerwowego ganiania za własnym cieniem, czyli załatwiania wielu bzdurnych spraw, bez których można by było żyć, ale nie da się bez nich obejść w mieście.
Przyszła do nas wieczorem, chyba 20 sierpnia 2006 r. podczas relaksacji i przekazywaniu energii choremu chłopakowi. Nie była natrętna i nie była sama, bo za nią stała babcia. Dziewczynka w wieku niespełna 6 lat, która odeszła do swojej babci, która pojawiała się zawsze za nią, która kochała wnuczkę i pozwalała jej troszkę nieszkodliwie ‘podokazywać’. Dla babci była Alą - od Aleksandry (tak odczytała jej imię Iza), mnie przedstawiła się jako Ola. Dość filuterna dziewczynka z prostymi blond włosami do ramion. Ale za to posiadająca już wiedzę ‘stamtąd’.
Nie była pierwszą istotą, która się z nami skontaktowała. Ale pierwszą, która w zasadzie niewiele od nas chciała. Jakby chciała nam pomóc i pomogła. Najpierw zapowiedziała nam wycieczkę do miasta Wolin, gdzie przywita nas ładna pogoda, pozdrowi nas chłopak (z jej rodziny), przypomnimy sobie ‘dawne czasy’, a wizyta na słynnym wzgórzu przyniesie uświadomienie zadawnionych konfliktów.
Druga połowa sierpnia 2006 r. była pogodowo pod psem. Częste zachmurzenia, przelotne deszcze praktycznie codziennie. Na drugi dzień, pomimo deszczu, poprowadziłem auto do miasta Wolin. Po drodze padało, ale jak tylko zatrzymałem auto na parkingu, zaświeciło słońce. Pięknie i malowniczo wyglądał Wolin po deszczu, skąpany promieniami słońca. Spacerkiem ruszyliśmy do centrum. Tuż przed rynkiem miejskim usłyszeliśmy „dzień dobry” – z ust kilkunastoletniego chłopaka. Odpowiedzieliśmy tym samym i uśmiechnęliśmy się – po pogodzie druga z zapowiedzi sprawdziła się.
Spacer po Wolinie udał się. Obeszliśmy nowy kościół Stanisława, potem stary Mikołaja i udaliśmy się na Wzgórze Wisielców. Najpierw przy pomniku Trzygłowa ‘przypomnieliśmy’ sobie czasy krwawej rozprawy „trzeciej płci” (tak określał księży Borchardt) ze słowiańskimi szamanami i znachorami, sczytaliśmy własne ślady energetyczne. Potem już przy kurhanach odebraliśmy jakimi środkami zwyciężyła cywilizacja lucyperowska. Wszystkie przepowiednie Oli sprawdziły się, zresztą byliśmy przekonani, że tak się stanie.
Wieczorem znowu Ola w czasie relaksacji skontaktowała się z nami. Jeszcze nie odeszła, bo czeka na fizyczną śmierć swojego (i jednocześnie jej babci) kata, żeby mu zadać pytanie (cytat dosłowny): „jak ci teraz w dziubku?”. Oczywiście na mają reakcję, że nie można się mścić – uzyskałem natychmiast odpowiedź, że w żadnym wypadku nie ma zamiaru tego czynić. Wręcz poprowadzi go do struktury przejścia, żeby nie błądził i innych nie straszył. Na pytanie, gdzie ta struktura uzyskałem odpowiedź, iż to ja na drugi dzień zbuduję – utworzę taką strukturę przy Wydrzym Głazie – bo ona to wie. No tak, cóż innego mi pozostawało? Oczywiście na drugi dzień zbudowałem tuż przed tym Głazem taką strukturę, która jakby w nagrodę dała mi się sfotografować. I to nie raz.
Post został pochwalony 0 razy
|
|